We wszystkich trzech startach reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy brali udział zawodnicy urodzeni poza naszą ojczyzną bądź mający na koncie występy w młodzieżowych reprezentacjach innych krajów.

Symbolem „farbowanych lisów” i niezastąpionym pierwowzorem jest Emmanuel Olisadebe. Nigeryjski napastnik, „przygarnięty” przez nasz kraj, był bohaterem historycznych eliminacji do mundialu w Korei i Japonii 2002, na którym zdobył zresztą bramkę. Idol wielu młodych chłopaków biegających za piłką pod polskimi blokami. Następcy „Emsiego” nie byli już przyjmowani tak entuzjastycznie, a coraz więcej było wątpliwości, głosów krytyki czy poczucia, że tak się robić nie powinno.

Było wielu chętnych na Euro 2012

W 2008 roku mieliśmy Brazylijczyka Rogera, a „farbowane lisy” swoje apogeum osiągnęły przy okazji Euro 2012, którego byliśmy gospodarzem. Selekcjoner Franciszek Smuda uciekał do wszelkich sposobów, by na turniej przed własną publicznością wystawić jak najsilniejszą drużynę. Wtedy niektórzy czuli jednak, że proporcje między „co ty możesz zrobić dla kadry, a co kadra zrobi dla ciebie” są zachwiane. Euro… Wiadomo, że każdy chciałby pokazać się na tym turnieju, podnieść wartość rynkową, powalczyć o lepszą przyszłość, wyższy kontrakt czy też po prostu przeżyć jakąś przygodę. Zaobserwować można wtedy było większe stężenie piłkarzy chętnych do gry w reprezentacji Polski, nagle sygnalizujących jakieś powiązania z naszym krajem.
Na inaugurujący polsko-ukraiński turniej mecz z Grecją wybiegło czterech zawodników mających w CV występy w młodzieżowych i juniorskich kadrach innego kraju niż nasza ojczyzna. Byli to:

  • Damien Perquis (Francja),
  • Sebastian Boenisch (Niemcy),
  • Eugen Polanski (Niemcy)
  • Ludovic Obraniak (Francja)

Nadzieja w Sebastianie Boenischu

Najdłuższy staż w kadrze mieli wtedy Obraniak i Boenisch. Ten pierwszy zadebiutował już w 2009 roku, strzelając gola… Grecji. Dziadek pomocnika pochodził spod Poznania, wyemgirował do Francji w latach 30. Obraniak miał pomóc kadrze jeszcze na finiszu eliminacji do mundialu 2010. Był wtedy gwiazdą Lille OSC, piłkarzem bardzo cenionym we Francji, choć z pewnością zbyt słabym na grę w silnej kadrze „Les Bleus”.
Spore nadzieje wiązano też z Boenischem, tym bardziej że grającym na zawsze deficytowej w polskich realiach lewej obronie. Wychował się w Niemczech, ale urodził w Gliwicach. Gdy zaczynał grać w naszej kadrze (2010), był mocnym punktem Werderu Brema. Była nadzieja, że może zostać gwiazdą ekipy Smudy. Wszystko storpedowała poważna kontuzja kolana. Smudzie zarzucano, że Boenisch nie zdążył się jeszcze wykurować i wrócić do formy na tyle, by grać w Bremie, a mimo to był powoływany do reprezentacji. Na Euro 2012 zagrał wszystkie mecze, ale był cieniem samego siebie sprzed 2 lat.

Koniec karier, nie tylko w reprezentacji Polski

Najlepsi z „lisów” byli wtedy Eugen Polanski (urodzony w Sosnowcu), kapitan FSV Mainz, a także Damien Perquis (jego babcia była Polką). Dla żadnego z tych graczy Euro nie okazało się jednak trampoliną do kariery. To była raczej równia pochyła i odcinanie kuponów od tego, co było kiedyś. W reprezentacji najdłużej utrzymał się Obraniak – do maja 2014. Żegnał się z nią w atmosferze nieporozumienia, zarzucając, że nie jest akceptowany przez grupę i trenera Waldemara Fornalika.
W ostatnim sezonie w piłkę grał już tylko Boenisch – w niższej lidze austriackiej, wcześniej nie łapiąc się do… Podbeskidzia Bielsko-Biała. A PZPN uznał, że „lisy” to droga donikąd i odstąpił od pomysłu naturalizowania sportowców. Ci piłkarze nie zapisali się szczególnie pozytywnie w historii Euro 2012 i nie dostali się także do rankingu najprzystojniejszych piłkarzy Mistrzostw Europy.

Z Brazylii przez Polskę na Euro 2016

Owszem – na Euro 2016 we Francji zagrał Thiago Cionek, ale jego przypadek to zupełnie inna para butów. Polakami byli jego pradziadkowie, którzy wyjechali do Brazylii przed I Wojną Światową. Cionek w 2008 roku trafił do Białegostoku, szybko złożył wniosek o obywatelstwo. Biegle mówił po polsku, na miejsce w kadrze zapracował dobrą grą w ekstraklasie czy klubach włoskich. Ostatni występ zanotował jesienią 2018 w Lidze Narodów z Portugalią. Dziś ma 34 lata i choć radzi sobie w SPAL, to reprezentacja chyba jest już tematem zamkniętym. Grać w niej nie będą na Euro 2021 ani „farbowane lisy”, albo piłkarze – jak Cionek – których można by z nimi pomylić.