W 1992 roku w Szwecji odbyły się mistrzostwa Europy absolutnie niezwykłe, podczas których życie napisało scenariusz iście filmowy. To historia niezwykła i nie do powtórzenia.

– Planowałem remont kuchni, gdy otrzymałem informację, że jedziemy na Euro – powiedział Richard Moeller Nielsen, selekcjoner reprezentacji Danii, po zwycięstwie 2:0 w finale mistrzostw Europy 1992 z Niemcami. To – obok Grecji AD 2004 – największa sensacja w historii czempionatu Starego Kontynentu, o najbardziej niesamowitych okolicznościach.

Reakcja ONZ i wpływ na Euro 92

W 1992 roku na Bałkanach toczyła się wojna. Gdy wojska jugosłowiańskie wkroczyły na terytorium Bośni, ONZ natychmiast wydała polecenie wykluczenia przedstawicieli Jugosławii ze wszelkich międzynarodowych imprez sportowych i kulturalnych. Czyli przede wszystkim – z Euro 1992 w Szwecji. Zgodnie z regulaminem, zwolnione miejsce przypadało tym, którzy kosztem reprezentacji wykluczonej odpadli w eliminacjach, czyli Danii. Ta – jak się okazało pozorna – porażka w kwalifikacjach miała dla tej drużyny konsekwencje. Z decydentami pokłócili się słynni bracia Michael i Brian Laudrupowie, narzekając na styl gry i złą taktykę. O ile Brian z kadrą się przeprosił, o tyle Michael zamiast kapitańskiej opaski wziął do ręki bilet i poleciał nie na Euro, a na wakacje. Wtedy nie mógł przypuszczać, że ta decyzja stanie się jego przekleństwem i będzie mu wypominana już chyba do końca życia.

Dania EURO 92

10 dni wcześniej przed Mistrzostwami Europy


Selekcjoner mówił o remoncie kuchni, ale duńscy zawodnicy po latach opowiadali, że nie wybrali się na Euro do Szwecji z plaży. Trenowali, odbyli zgrupowanie, mając świadomość, że Jugosławię może czekać relegacja z turnieju. To stało się 10 dni przed jego inauguracją. Dla Duńczyków zaczął się źle, bo po dwóch kolejkach fazy grupowej byli bez gola i na wylocie. Remis 0:0 z Anglią, porażka 0:1 z gospodarzami Szwedami… By awansować, musieli liczyć na porażkę Anglii ze Szwecją, a przede wszystkim – mało prawdopodobną własną wygraną z Francją. Ta jednak stała się faktem, o czym zadecydowała bramka Larsa Elstrupa z 78. minuty, dająca prowadzenie 2:1. Z turnieju odpadli Francuzi, Anglicy, Szkoci i… reprezentacja Wspólnoty Niepodległych Państw, jak nazwano dawną kadrę ZSRR, co stanowiło kolejny zwariowany wątek tego turnieju. Turnieju historycznego również w tym zakresie, że ostatniego rozgrywanego ledwie w 8-drużynowym składzie. Od 2016 roku uczestników jest 3 razy więcej. Trochę się pozmieniało.

Osobista tragedia

W meczu z Francją, decydującym o wyjściu z grupy i awansie do półfinału, nie zagrał Kim Vilfort. Skrzydłowy Broendby Kopenhaga przeżywał osobistą tragedię, bo jego 7-letnia córka chorowała na białaczkę i w złym stanie leżała w szpitalu. Poprosiła tatę, by wrócił do Szwecji i pomógł reprezentacji. Uczynił to w spektakularnym stylu. W półfinale Duńczycy sensacyjnie wyeliminowali po rzutach karnych Holendrów (po dogrywce było 2:2), a Peter Schmeichel zatrzymał strzał z 11 metrów samego Marco van Bastena. W finale sposobu na czarnego konia turnieju nie znaleźli Niemcy. Skończyło się 2:0, złoto dla Danii przypieczętował gol Vilforta. Jego córka zmarła szybko po turnieju.